To nie był pies ani kot Hardkorowy sposób na sprawdzenie swojego pulsu +18 Kot był wyjątkowo cierpliwy, ale w końcu stwierdził, że ma dość swojego kumpla
Dwóch naszych rodaków w wieku 22 i 26 lat otrzymało roczny zakaz robienia zakupów w jednym z supermarketów w Sliedrecht. Oprócz tego ich konta uszczupliła seria mandatów nałożona przez holenderską policję. Co zrobili Polacy? Postanowili dobrze się bawić. „Co robi dobry kumpel? Wyciąga Cię z więzienia. Co robi najlepszy kumpel? Siedzi w celi obok ciebie i mówi, że było zabawnie”. Tak w wielkim skrócie można opisać działania dwóch młodych Polaków w wieku 22 i 26 lat, jakich dopuścili się w Sliedrecht. Nasi rodacy nie trafili jednak na „dołek”, ich konta uszczupliły za to grzywny. Oprócz tego żartownisie otrzymali zakaz wejścia do jednego ze sklepów w mieście. Wszystko to po dość dziwnych wydarzeniach jakie miały miejsce 15 kwietnia, około godziny 18. Krzyk Wtedy to jeden z mieszkańców zobaczył dwóch ludzi idących ulicą. Niby nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, iż jeden z nich miał na sobie założoną bardzo charakterystyczną maskę inspirowaną filmem Krzyk. Było to dość dziwne i zarazem wyjątkowo niepokojące tym bardziej, iż ktoś podobny miał niedawno zaglądać przez okna do domów. Niewiele więc myśląc, świadek poinformował policję. Znikający ludzie Po tym jak funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie, przybyli we wskazane przez rozmówcę miejsce. Dwójki mężczyzn już jednak nigdzie nie było widać. Dosłownie jakby rozpłynęli się w powietrzu. Pojawili się znów w Sliedrecht kilka godzin później. Tym razem mężczyźni nie byli jednak na ulicy, ale przechadzali się po jednym z supermarketów, wzbudzając niepokój wśród obsługi i kupujących. Na miejsce kolejny raz wezwano stróżów prawa. Zatrzymanie Tym razem policja przybyła na tyle szybko, iż osobom tym nie udało się zniknąć. W efekcie mundurowi zatrzymali mężczyznę odzianego w filmową maskę i jego kompana. Policja wylegitymowała mężczyzn, którymi okazali się przybysze z naszego kraju. Funkcjonariusze początkowo nie do końca wiedziała, co mają z nimi zrobić. Polacy bowiem nie zachowywali się źle, czy naganie. Nikogo nie zaatakowali, nie okradli sklepu. Powodowali tylko poważny niepokój. W efekcie mundurowi zdecydowali się ukarać ich mandatem za uciążliwości w dzielnicy mieszkalnej (zaglądanie do okien i sianie niepokoju). Oprócz tego jeden z nich otrzymał również mandat z racji tego, iż nie mógł się wylegitymować (nie miał przy sobie dowodu osobistego). Właściciele supermarketu, po rozmowie z przybyłymi na miejsce funkcjonariuszami, zdecydowali się nałożyć na dwójkę roczny zakaz zakupów w lokalu z powodu „niepożądanego zachowania”. Motywacja Co sprawiło, iż jeden z mężczyzn siał panikę w mieście, chodząc w masce? Bardzo szybko okazało się, iż zaglądanie do okien, czy przechadzanie się po sklepie nie miało nic wspólnego z działalnością przestępczą. Polacy nie chcieli nikogo ani okraść, ani też nikogo zastraszyć. Młodzi ludzie uznali, iż spacer w masce będzie po prostu zabawny. Nie myśleli, że ich działania mogą kogoś przerazić, czy spowodować, iż znajdą się na celowniku policji. Teraz już wiedzą, że tak nie można robić. Szkoda tylko, iż wiedza ta kosztowała ich ciężko zarobione euro Źródło:
Nie obsługujemy Rosjan - kartkę z takim napisem można zobaczyć na drzwiach sopockiej restauracji Piaskownica, która mieści się tuż przy plaży. Informacja została wywieszona na drzwiach
SUWAŁKI. Jerzy Mickiewicz z Suwałk poczuł się jak bohater jednej z komedii Stanisława Barei poświęconych czasom PRL. "Tych osób nie obsługujemy" - taki napis pojawił w filmowym sklepie. Na specjalnej tablicy kierownik placówki umieścił zdjęcia krnąbrnych klientów. W sklepie "Syla" znajdującym się na osiedlu Północ w Suwałkach sprzedawczyni nie chciała podać Mickiewiczowi Usłyszałem od ekspedientki, że nie zostanę obsłużony - skarży się. - Dodała jeszcze, że to nie jej decyzja. Podobno otrzymała takie sklepiku przyznaje, że w przypadku tego konkretnego klienta mogło coś takiego zaistnieć. Nie poczuwa się jednak do odpowiedzialności za zachowanie Ja akurat takiego polecenia nie wydałam i nie wiem, kto mógłby to zrobić - stanowczo zaprzecza Grażyna Szoch, właścicielka sklepu "Syla". - Pan Mickiewicz jest trudnym klientem, często usiłuje kupować u nas bez przyczyn dopatruje się gdzie Jakiś czas temu robiłem tutaj zakupy - opowiada. - Sprzedawczyni najpierw przesuwała skrzynki z warzywami, a potem nie myjąc rąk i nie zabezpieczając ich torebką, zaczęła kroić wędlinę. Zwróciłem na to uwagę. W odpowiedzi nakrzyczała na suwalczanin złożył skargę w sanepidzie. W efekcie w "Syli" pojawiła się Wiedzieliśmy, że ten pan nasłał na nas kontrolę, ponieważ odgrażał się już wcześniej - mówi właścicielka. - Poza tym kontroler wyraźnie nam zasugerował, kto złożył doniesienie. Omówiłyśmy to nawet na zebraniu. Podejrzewam, że ekspedientka nie wytrzymała na widok uciążliwego klienta. Emocje tak ją poniosły, że nie była w stanie go bywalec sklepiku nie kryje Czuję się dyskryminowany - dodaje. - To XXI wiek, czasy PRL-u dawno już minęły. Nie ukrywam, że wniosłem skargę do sanepidu. Mam do tego prawo. W przeciwieństwie do inspektora, który nie powinien był ujawniać moich Adamiak, kierownik działu żywienia Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, nie potwierdza sugestii kierowniczki sklepu:- Osoba kontrolująca, podobnie jak i ja, nie wiedziała, kto złożył doniesienie - zapewnia. - Zostało ono wniesione do wojewódzkiej stacji w Białymstoku. Do nas przyszło tylko zawiadomienie o nieprawidłowościach w sklepie "Syla". Wynikało z niego, że artykuły spożywcze sprzedawane są w sposób niehigieniczny. Zarzuty te potwierdziły się. Wypisaliśmy mandaty i wszczęliśmy postępowanie Według prawa handlowego, umyślna odmowa sprzedaży towaru, bez podania uzasadnienia, podlega karze grzywny. Poszkodowany klient może też w drodze powództwa cywilnego wnieść skargę do sądu - informuje Krystyna Sepko, dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Suwałkach.
Poniżej świetny post Aleksandra Ossowska o tym, dlaczego warto mieć opony całoroczne:) A właściwie dlaczego warto być zapobiegliwym i działać z wyprzedzeniem.
Tłumaczenia w kontekście hasła "obsługujemy ludzi" z polskiego na angielski od Reverso Context: Nie obsługujemy ludzi, którzy obudzili trolla z jeziora.
Znów był „Pod radosnym prosiaczkiem”, ale miejsce zmieniło się nie do poznania. Na półkach leżały smakowite balerony, na hakach wisiały pęta kiełbas, za szybą ulokowano surowe mięso i podroby. Do wyboru, do koloru. Barankowi aż ślina pociekła z ust. Strużka śliny. Jedna. – Nic panu nie jest? – zagadnęła sprzedawczyni.
Trzeba było kupić sobie inną skrzynię”. O ty chuju. Powiedziałem mu kilka ciepłych słów, za które na drzwiach Centrum Wrocław wisi moje zdjęcie „tego pana nie obsługujemy” rzuciłem mu kluczyki na stół i wyszedłem. Zmarnowałem swój czas (tak jak wy go marnujecie czytając te wypociny) i napisałem skargę do importera audi.
l1nR. 2wkmyvmhbe.pages.dev/1252wkmyvmhbe.pages.dev/1622wkmyvmhbe.pages.dev/3942wkmyvmhbe.pages.dev/902wkmyvmhbe.pages.dev/1342wkmyvmhbe.pages.dev/3102wkmyvmhbe.pages.dev/712wkmyvmhbe.pages.dev/3012wkmyvmhbe.pages.dev/21
tego pana nie obsługujemy